Trójca Święta w oczach muzułmanów
Szejk Abdal Hakim Murad
6 lipca 2014
Tekst to spisany wykład grupy chrześcijan w Oxfordzie, ‘96
•
Liczne trudności będą otaczać jakiekolwiek próby przedstawienia muzułmańskiego spojrzenia na Trójcę. Jednym z nich jest fakt, że ich poglądy były prawie tak samo różnorodne i liczne, jak te wśród chrześcijańskich uczonych.
Prawda jest taka, że średniowieczni muzułmanie wiedzieli o chrześcijańskich naukach o wiele więcej, niż doktorzy kościoła o islamie, z oczywistego powodu, jakim były debaty z mniejszościami zamieszkującymi muzułmańskie społeczności, czego w chrześcijańskim świecie nie praktykowano.
Dialog między muzułmanami, a chrześcijanami, co obecnie uważany jest za nowość na zachodzie, tak naprawdę ma bardzo długą historię na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza jak przypomnimy o uprzejmych dyskusjach między św. Janem z Damaszku i muzułmańskimi uczonymi z Syrii VII wieku.
A jednak, czytając naszych teologów, zwykle dochodzimy do wniosku, że większość z nich nigdy nie odniosła się do tematu. Ich analiza może być zazwyczaj błędna nie z powodu braku wyrafinowania, ale niewystarczającej znajomości zawiłości nauk islamu czy wschodniego spojrzenia na trynitaryzm. Najczęściej prowadzą walkę z wiatrakami.
Wydaje mi się, że istnieją dwa tego powody. Po pierwsze, doktryna Trójcy był najbardziej znaną różnicą między chrześcijaństwem a islamem, i dlatego zostało uwolnione z kontrowersji. /
I dlatego była nacechowana gwałtownymi emocjami. Dla przednowoczesnego umysłu muzułmańskiego, chrześcijańscy najeźdźcy, krzyżowcy, inkwizytorzy i inni przede wszystkim byli obsesyjnie nastawieni na narzucenie swoim bezradnym muzułmańskim wrogom doktryny Trójcy Świętej. Nawet dziś wśród muzułmanów w Rosji pamięta się, że gdy Iwan Groźny zdobył Kazań, stolicę muzułmanów nad Wołgą, powiedział jego mieszkańcom, że mogą uniknąć miecza, jeśli „będą z nami chwalić Najbłogosławioną Trójcę z pokolenia na pokolenie”. Również dziś w Bośni serbscy ochotnicy używają trójpalczastego pozdrowienia Trójcy jako gestu nieposłuszeństwa wobec swoich muzułmańskich wrogów. I tak dalej. Wiele muzułmańskich rozważań teologicznych na temat Trójcy zostało więc osadzonych w gorzko polemicznym kontekście strachu, a często wręcz otwartej nienawiści: Trójca jako sam symbol nieznanego, lecz brutalnego „innego”, czającego się na barbarzyńskich północnych brzegach Morza Śródziemnego, miejscu wszelkiego rodzaju demonicznego zła i okrucieństwa.
Do tego zniekształcenia należy, jak sądzę, dodać również pewne problemy, które sama doktryna Trójcy Świętej stawia. Islam, mimo że wydał wielkich myślicieli, nie opierał tak mocno swojego poznania na teologii, jak miało to miejsce w chrześcijaństwie. Czytając muzułmańskie przedstawienia Trójcy, nie sposób nie wyczuć pewnej niecierpliwości. Jedną z zalet semickiego sposobu myślenia jest przekonanie, że ostateczna rzeczywistość musi być ostatecznie prosta, a nicenejskie nauczanie o Bogu w trzech osobach, z których jedna posiada dwie natury, ale które w jakiś sposób dają się sprowadzić do prawdziwej jedności, poza tym, że jest racjonalnie wątpliwe, wydaje się intuicyjnie błędne. Bóg, ostateczna podstawa wszelkiego bytu, z pewnością nie musi być aż tak skomplikowany.
Te dwie przeszkody w prawidłowym rozumieniu Trójcy do pewnego stopnia utrzymują się nawet dziś. Jednak na przestrzeni ostatniego wieku pojawiła się nowa trudność, gdyż dawny zachodni konsensus chrześcijański co do znaczenia Trójcy, który zawsze był kruchy, zdaje się już nie obowiązywać wśród wielu poważnych badaczy chrześcijańskich. Przeglądając ogrom i intensywność chrześcijańskiej myśli teologicznej, muzułmanie mogą mieć trudność, aby precyzyjnie zrozumieć, jak większość chrześcijan pojmuje Trójcę. Doświadczenie pokazuje również, że chrześcijanie zwykle chętniej dyskutują na inne tematy; i często dochodzimy do wniosku, że wynika to z ich wewnętrznego dyskomfortu wobec niektórych aspektów ich teologii trynitarnej.
To, co spróbuję teraz zrobić, to przedstawić własne rozumienie doktryny Trójcy jako muzułmanin. Zacznę od oczywistego stwierdzenia, że zdaję sobie sprawę, jak wiele jest tu stawką dla historycznej chrześcijańskiej ortodoksji. Podstawowa doktryna Trójcy nie ma sensu, jeśli nie zaakceptuje się również doktryn wcielenia i odkupienia. Święty Anzelm w swoim dziele Cur Deus Homo wykazał, że koncepcja odkupienia wymagała, by Chrystus był Bogiem, ponieważ tylko nieskończona ofiara mogła zadośćuczynić nieograniczonemu złu ludzkości, która według św. Augustyna była massa damnata — potępioną masą z powodu grzechu pierworodnego Adama. Jezus z Nazaretu był więc Bogiem wcielonym, chodzącym po ziemi, odrębnym od Boga Ojca, który przebywał w niebie i wysłuchiwał naszych modlitw. Stało się zatem konieczne, by myśleć o Bogu jako co najmniej dwóch w jednym, którzy istnieli przynajmniej przez pewien czas w niebie i na ziemi jako odrębne byty. Wczesne chrześcijaństwo utożsamiało Logos, którym był duch Chrystusa, uważany za boską obecność w życiu człowieka, z osobą trzecią, co doprowadziło do powstania Trójcy. Niewątpliwie proces ten był ukształtowany przez triadyczne wierzenia obecne w bliskowschodnim otoczeniu tamtych czasów, z których wiele obejmowało wiarę w boską postać odkupienia.
Patrząc na dowody tego procesu, muszę wyznać, że nie jestem biblistą, wyposażonym w oszałamiający zestaw kwalifikacji filologicznych, którymi dysponuje wielu innych. Jednak wydaje mi się, że wyłania się pewien konsensus wśród poważnych historyków, wśród których wyróżnia się postać profesora Gezy Vermesa z Oksfordu, że Jezus z Nazaretu nigdy nie wierzył ani nie nauczał, iż jest drugą osobą boskiej Trójcy. Wiemy, że był głęboko świadomy Boga jako boskiego i kochającego Ojca oraz że poświęcił swoje posłannictwo głoszeniu bliskości Królestwa Bożego oraz wyjaśnianiu, jak ludzie mogą się przemienić w przygotowaniu na ten doniosły czas. Uważał siebie za Mesjasza i „syna człowieczego” zapowiedzianego przez proroków. Z badań nad judaizmem I wieku, ostatnio udostępnionych dzięki odkryciom w Qumran, wiemy, że oba te terminy nie były rozumiane jako oznaczające boskość — odnosiły się jedynie do oczyszczonych sług Boga.
Termin „Syn Boży”, często przywoływany w myśli patrystycznej i średniowiecznej, by podtrzymać doktrynę boskości Jezusa, w rzeczywistości był równie nieprzekonujący: w Starym Testamencie i w szerszym ujęciu Bliskiego Wschodu mógł odnosić się do królów, faraonów, cudotwórców i innych. Jednak gdy św. Paweł przeniósł swoją wersję przesłania chrześcijańskiego poza żydowskie granice do szerszego świata pogańskiego, obraz synostwa Chrystusa został zinterpretowany nie metaforycznie, lecz metafizycznie. Powstała w rezultacie opowieść o sporach, anatemach i interwencjach politycznych jest skomplikowana; ale jasne jest, że Helenizowany Chrystus, który w jednej naturze był z tej samej istoty co Bóg, a w innej naturze był z tej samej istoty co człowieczeństwo, nie przypominał w istotny sposób ascetycznego proroka, który chodził drogami Galilei jakieś trzy wieki wcześniej.
Z perspektywy muzułmańskiej, to odarcie Jezusa z jego semickiej tożsamości było katastrofą. Trzy wieki po Nicei, Koran stwierdził:
„Mesjasz, syn Maryi, nie był niczym innym jak tylko posłańcem, posłami podobnymi do tych, którzy byli przed nim… O ludu Księgi — nie przesadzajcie w swojej religii ponad prawdę i nie idźcie za próżnymi pragnieniami ludu, który zbłądził przed wami.” (Sura al-Ma’ida, 75)
I dalej:
„O ludu Księgi! Nie przesadzajcie w swojej religii i nie mówcie o Bogu niczego poza prawdą. Mesjasz, Jezus, syn Maryi, był jedynie posłańcem Boga, Jego słowem, które przekazał Maryi, i Duchem od Niego. Wierzcie więc w Boga i Jego posłańców, i nie mówcie: ‘Trójca’. Powstrzymajcie się, to będzie lepsze dla was. Bóg jest tylko Jeden Bogiem... Mesjasz nigdy nie pogardziłby tym, by być sługą Boga.” (Sura an-Nisa, 171-172)
Koraniczne określenie na „przesadę”, użyte tutaj – ghuluww – stało się standardowym terminem w muzułmańskiej heresiografii (nauce o herezjach) dla wszelkich tendencji, muzułmańskich lub innych, które przypisywały boskość czczonej i charyzmatycznej postaci. Dowiadujemy się, że za życia zięcia Proroka – Alego – kilku jego oddanych zwolenników z Iraku, gdzie na tle wielu konwertytów obecne były wpływy kultur hellenistycznych i pogańskich, opisywało go jako Boga lub jako nosiciela boskiej inkarnacji – hulul. Twierdzenie to oczywiście głęboko zirytowało Alego, który wygnał tych, którzy je głosili, ze swojego otoczenia. Jednak nawet dziś marginalne sekty islamskie, takie jak Kizilbasze w Turcji czy Alawici z gór Syrii, podtrzymują ezoteryczną kosmologię, według której Bóg wcielił się w Alego, a następnie w kolejnych Imamów wywodzących się z jego rodu.
Główny nurt islamu jednak, mimo szybkiego rozprzestrzeniania się wśród ludności niesemickiej, nigdy nie uległ tej pokusie. Najsłynniejszy ze wszystkich poematów dewocyjnych o Błogosławionym Proroku Mahomecie – słynna Oda do Płaszcza (Qasidat al-Burda) autorstwa al-Busajriego – wyznacza granicę dopuszczalnej czci:
Istnieją także inne aspekty doktryny trynitarnej, które budzą zaniepokojenie muzułmanów. Być może warto krótko wspomnieć o naszych wątpliwościach wobec doktryny Odkupienia, która zakłada, że Bóg jest w stanie naprawdę nam przebaczyć dopiero wtedy, gdy Jezus poniesie zasłużoną przez nas karę, umierając na krzyżu. John Hick zauważył, że „przebaczenie, które musi zostać kupione przez pełną spłatę długu moralnego, w istocie nie jest żadnym przebaczeniem”. O wiele bardziej spójnym nauczaniem wydaje się to, które sam Jezus przekazuje w przypowieści o synu marnotrawnym – gdzie syn zostaje w pełni przebaczony przez ojca, mimo braku jakiejkolwiek krwawej ofiary, która miałaby zaspokoić poczucie sprawiedliwości. Modlitwa Pańska, to wspaniałe wezwanie o przebaczenie, nigdzie nie sugeruje potrzeby zadośćuczynienia czy odkupienia.
Nauczanie samego Jezusa o Bożym przebaczeniu, zapisane w Ewangeliach, jest w rzeczywistości całkowicie zrozumiałe w świetle koncepcji zawartych w Starym Testamencie oraz w islamie. „Bóg może przebaczyć wszystkie grzechy” – mówi Koran. A w znanym hadisie Proroka czytamy:
A w słynnym wydarzeniu:
Pewnego razu, gdy Prorok Muhammad zobaczył kobietę, która w panice szukała swojego zaginionego dziecka, a gdy je odnalazła, przytuliła je z wielką czułością, zapytał swoich towarzyszy:
„Czy myślicie, że ta kobieta mogłaby wrzucić swoje dziecko do ognia?”
Odpowiedzieli: „Nie, na Boga, nigdy, jeśli tylko będzie mogła tego uniknąć.”
Na to Prorok powiedział:
„Bóg jest bardziej miłosierny dla swoich sług niż ta kobieta dla swojego dziecka.”
Opowiada się, że pewnego dnia chłopiec stał na słońcu w upalny, letni dzień. Zobaczyła go kobieta, ukryta wśród ludzi, która gwałtownie przedarła się naprzód, aż wzięła dziecko i przytuliła je do piersi. Następnie odwróciła się plecami do doliny, by osłonić je przed żarem, mówiąc: „Mój synu! Mój synu!” Na ten widok ludzie rozpłakali się i zapomnieli o wszystkim, czym się zajmowali. Wtedy nadszedł Posłaniec Boży – pokój z nim – i opowiedziano mu, co się wydarzyło. Ucieszył się, widząc ich współczucie. Potem przekazał im radosną nowinę, mówiąc: „Czy dziwicie się współczuciu tej kobiety dla jej syna?” Odpowiedzieli, że tak. Wtedy oznajmił: „Zaprawdę, Bóg Przenajświętszy jest wobec was jeszcze bardziej miłosierny niż ta kobieta wobec swojego dziecka.” Na te słowa muzułmanie rozeszli się pełni uniesienia i radości.
Ten sam hadis ukazuje interesujący aspekt muzułmańskiego pojmowania Bożego przebaczenia: jego pozornie „matczyny” charakter. Używane w tych przekazach imię Boga – al-Rahman (Miłosierny) – jak powiedział sam Prorok, wywodzi się od słowa rahim, które oznacza łono. Współczesna refleksja muzułmańska dostrzega w tym – i słusznie, jak sądzę – przypomnienie, że Bóg posiada atrybuty, które można metaforycznie kojarzyć z „kobiecym, matczynym” charakterem, obok bardziej „męskich” przymiotów, takich jak siła czy nieubłagana sprawiedliwość. Ten wątek zaczyna dopiero być podejmowany przez naszych teologów. Nie ma tu miejsca na pełne rozwinięcie tego tematu, ale można dostrzec wyraźną i ciekawą zbieżność między chrystologią feministycznych teolożek, takich jak Rosemary Reuther, a niektórymi elementami teologii muzułmańskiej.
W niedawnym dziele jordański teolog Hasan al-Saqqaf potwierdza ortodoksyjne przekonanie, że Bóg przekracza płeć i nie można o Nim mówić ani jako o męskim, ani żeńskim, chociaż Jego atrybuty przejawiają cechy zarówno męskie, jak i żeńskie, przy czym żadna z nich nie dominuje. To neutralne płciowo pojmowanie Boskości odgrywało ważną rolę w licznych analizach islamu Karen Armstrong i zaczyna być również dostrzegane przez inne feministyczne myślicielki. Na przykład Maura O’Neill w niedawnej książce zauważa, że „Muzułmanie nie wykorzystują męskiego Boga ani świadomie, ani nieświadomie jako narzędzia do konstruowania ról płciowych.”
Jednym z głównych zarzutów Rosemary Reuther wobec Trójcy Świętej, oprócz jej historycznie i biblijnie niejasnych podstaw, jest zdecydowane przypisywanie Bogu męskiej płci. Może przesadza, obwiniając to przypisanie za upokorzenia doświadczane przez kobiety chrześcijańskie na przestrzeni dziejów, ale z pewnością jest rozsądna, sugerując, że zdominowana przez mężczyzn doktryna Trójcy marginalizuje kobiety, ponieważ sugeruje, że to mężczyzna został stworzony na obraz Boga, a kobieta jest jego zmienionym, mniej teomorficznym (obdarzonym cechami boskimi) modelem.
Częściowo pod jej wpływem, amerykańska liturgia protestancka coraz częściej stara się odejść od nadawania Trójcy Świętej męskich cech. Księgi czytań w inkluzywnym języku zaczynają określać Boga jako „Ojca i Matkę”. Słowo opisujące relację Chrystusa do Boga to już nie „syn”, lecz „dziecko”. I tak dalej, często do granic absurdu lub wręcz prostego okaleczenia doktryny.
Tutaj, w Wielkiej Brytanii, feministycznego byka chwycono za rogi, gdy Komisja Studiów BCC ds. Doktryny Trójcy Świętej wydała swój raport w 1989 roku. Oto odpowiedź Komisji:
„Słowo ‘Ojciec’ należy rozumieć apofatycznie, to znaczy poprzez świadome ‘odrzucenie’ nieodpowiednich — a w tym kontekście męskich — konotacji tego terminu. To, co pozostanie, będzie odniesieniem do osoby, do bycia w relacji obejmującej pochodzenie w sensie osobowym, a nie męskości.”
Trzeba jednak powiedzieć, że jest to rozwiązanie niezadowalające. Pojęcie ojcostwa, pozbawione wszystkiego, co ma męskie skojarzenia, przestaje być ojcostwem. Nie jest nawet rodzicielstwem, ponieważ rodzicielstwo ma tylko dwie formy. Komisja stosuje po prostu najnowsze manewry egzegetyczne wymuszone przez niemożliwą doktrynę Trójcy, które, jak powiedział John Biddle, ojciec unitarianizmu, są „bardziej odpowiednie dla iluzjonistów niż dla chrześcijan.”
Ostatnia myśl, jaka mi przychodzi do głowy, to że Trójca, szczegółowo rozrysowana w wielu tomach poświęconych jej przez Tomasza z Akwinu, próbuje zbyt wiele założyć o wewnętrznej naturze Boga. Wspomniałem wcześniej, że islam historycznie był bardziej sceptyczny wobec teologii filozoficznej jako drogi do Boga niż chrześcijaństwo, a w rzeczywistości boska jedność została potwierdzona przez muzułmanów na podstawie dwóch źródeł ponadrozumowych: objawienia Koranu oraz jednoczącego doświadczenia mistyków i świętych. To, że Bóg jest ostatecznie Jeden i niepodzielny, jest wnioskiem wszystkich wyższych nurtów mistycyzmu, a islam jako religia boskiej jedności par excellence ściśle powiązał wiarę z doświadczeniem mistycznym. Bosanski mistyk z XVIII wieku, Hasan Kaimi, wyraził to w wierszu, który do dziś jest śpiewany i ukochany przez mieszkańców Sarajewa:
O poszukiwaczu prawdy, otwórz oko swego serca.
Poznaj dziś Boską Jedność przez ścieżkę miłości do Niego.
Jeśli powiesz: „Czekam, aż mój umysł pojmie Jego istotę”,
Poznaj dziś Boską Jedność przez ścieżkę miłości do Niego.
Jeśli pragniesz ujrzeć oblicze Boga,
Poddaj się Jemu i wzywaj Jego imiona,
Gdy twoja dusza stanie się czysta, zabłyśnie światło prawdziwej radości.
Poznaj dziś Boską Jedność przez ścieżkę miłości do Niego.